Osobiście jednak, wbrew najczęściej spotykanej opinii, że taki kredyt najlepiej jest nadpłacić jak najszybciej, w najbliższych miesiącach nie zamierzam na ten cel przeznaczyć nawet 1 zł. Dlaczego? 12-14 miesięcy temu w społeczeństwie nie było widać praktycznie żadnych obaw o inflację i związanych z nią wzrostu cen i rat kredytów. Myślę, że podobnie jest obecnie, nie widać większych obaw o wzrost bezrobocia i spadek realnego dochodu rozporządzalnego, a historycznie był to najczęściej naturalny skutek samej inflacji i walki z nią.
Jeżeli scenariusz głębokiej recesji się spełni, to za kolejne 12-14 miesięcy największym problemem przeciętnego kredytobiorcy może nie być rata kredytu (w takim momencie możemy mieć już pierwsze obniżki stóp lub przynajmniej perspektywę na ich obniżenie w kolejnych miesiącach), ale zauważalny spadek realnego dochodu i ryzyka związanego z utratą pracy, a w konsekwencji wzrost ryzyka utraty płynności. W takiej sytuacji, jak bumerang wraca znane w trakcie każdej recesji powiedzenie "cash is king"/"gotówka jest królem". Ten kto posiada wtedy gotówkę, ma nieoceniony komfort decydowania na co ją przeznaczy, w zależności od potrzeb i problemów, które w wyniku kryzysu się pojawiły.
Gdybym rozważał nadpłatę kredytu hipotecznego wstrzymałbym się z decyzją co najmniej do drugiego kwartału 2023 roku. Wiedza dotycząca dalszego przebiegu wojny, zachowania inflacji oraz reakcji banków centralnych na bieżące wydarzenia (dalsza walka z inflacją vs. powrót do polityki dodruku pieniądza) będą świetnymi wskazówkami przy wyborze najkorzystniejszego wariantu. Tym bardziej, że różnica w kosztach pomiędzy comiesięczną nadpłatą w najbliższych miesiącach, a jednorazową nadpłatą np. w maju, czy czerwcu nie będzie w przypadku spłacanego 20-30 lat kredytu istotna.